wtorek, 6 kwietnia 2021

Rozdział 1. Sen

Jadę z rodzicami samochodem wąską drogą. Wybieramy się na wakacje w góry. Jest to moje ulubione miejsce na odpoczynek. Można całymi dniami chodzić po nich wsłuchując się w dźwięki przyrody. Niestety teraz również słyszę - kłótnię moich rodziców. Nienawidzę gdy to robią. Ojciec prowadzi samochód, mama siedzi obok. Próbując załagodzić sytuację mówię im, że pojechaliśmy na wakacje po to by odpocząć, a nie po to by się cały czas kłócić. Rodzice odwracają się, ale nie odpowiadają, jednak w ich spojrzeniach widzę zdziwienie oraz złość. W tym momencie to się dzieje. W nasz samochód wjeżdża ciężarówka. Słyszę jeszcze tylko hałas alarmu, a po chwili już zupełnie nic.

Budzę się w moim łóżku. To znowu był ten sen. Ostatnio miewam go coraz częściej. To wszystko jest takie realne, jakby się kiedyś już wydarzyło. Zazwyczaj nic nie słyszę, ale w tym śnie słyszę wszystko wyraźnie. Zawsze kiedy mi się to śni jestem przekonany, że są tam moi rodzice, ale to nie oni. Mój ojciec we śnie ma rude kręcone włosy do ramion i zielono-niebieskie oczy – ten prawdziwy natomiast ma krótkie blond włosy i fioletowe oczy. Z kolei matka ukazująca się we śnie ma długie czarne włosy, a oczy ciemne – prawdziwa jednak tak samo jak ojciec posiada włosy blond, do ramion, a oczy turkusowe. Odkąd zacząłem miewać ten sen próbowałem przypomnieć sobie moje dzieciństwo, niestety bez powodzenia. Zupełnie nic nie pamiętałem. Moja pamięć ograniczała się do momentu w którym zamieszkałem tutaj. Był to dom jak z marzeń – ogromny, z wielkim ogrodem - miałem tu wszystko czego chciałem. Moi rodzice byli bogaci. Był tylko jeden szkopuł, nie pozwalali mi wychodzić z domu. A to z jednego powodu - sądzili, że sobie nie poradzę, ponieważ nic nie słyszę (oczywiście z wyjątkiem tego snu). Umiałem mówić, a także porozumiewać się w języku migowym. Nauczyłem się również biegłego czytania z ruchu warg. Nie zgadzałem się z nimi, uważałem, że sobie poradzę, że sprostam wszystkiemu. Od dłuższego czasu próbowałem namówić moich rodziców, aby puścili mnie do szkoły publicznej, ponieważ od dawna uczyłem się w domu. Odwiedzali mnie w nim profesorzy akademiccy, którzy uczyli mnie wszystkiego czego zapragnąłem. Moim największym marzeniem było sprawić, abym słyszał. Chciałem być jak ci wszyscy bohaterowie ratujący świat - Spiderman, Kapitan Ameryka, Quicksilver czy ktokolwiek inny. Raz nawet na moje urodziny, mój ojciec rozmawiał z Peterem czy nie przyszedłby do nas na obiad, abym go mógł poznać. I tak o to w moje 15 urodziny odwiedził mnie sam Peter Parker. To był jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia. Wtedy zrozumiałem, że poradziłbym sobie w szkole. Rozumiałem w stu procentach co mówił do mnie Spidey. Zawsze gdy jestem sam, wyobrażam sobie, jakby to było być jednym z nich. Przez to co podświadomie wmawiali mi rodzice (że sobie nie poradzę w życiu), sądziłem, że nigdy nie uda mi się poznać nikogo innego oprócz rodziny... i Petera. Toczyłem z rodzicami bardzo długą debatę przeplataną różnej maści argumentami. Największym z nich był fakt, iż momentami zapominali oni używać języka migowego, ja jednak cały czas wszystko rozumiałem. Po tej rozmowie przystanęli na moje warunki, które brzmiały następująco: pójdę na rok do szkoły; jedynymi osobami poinformowanymi o tym, że nie słyszę, będzie dyrekcja i nauczyciele, jednak zostaną uprzedzeni, aby nie traktować mnie ulgowo; jeśli sobie poradzę w szkole rodzice pozwolą mi dalej do niej uczęszczać, jeśli jednak nie po roku wrócimy do starych zasad, a następna taka rozmowa może się odbyć dopiero jak będę dorosły.

Tak oto dzisiaj pierwszy raz poszedłem do szkoły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 3. Pytania

  Po tym jak Zet poszedł do innych ja powoli wszedłem do sali i stanąłem przy ścianie tak żeby dobrze widzieć twarz nauczyciela. Z ważniejsz...